czwartek, 8 maja 2014

ROZDZIAŁ PIERWSZY

         Tę Wielkanoc wyobrażał sobie zupełnie inaczej. Mieli spędzić wolny czas razem, a nawet chciał przedstawić ją rodzinie. Miał wiele planów. Rysował ich przyszłość spokojnie, jasnymi kolorami... aż przyszły Igrzyska Olimpijskie w Soczi. Nie miał pojęcia, co się wtedy, w czarnomorskim mieście, stało. Rozmowy z siostrą niewiele mu pomogły. Coś się niewątpliwie zmieniło.
Czy to dlatego, że dużo czasu spędzał z Ireen? Nawet nie dopuszczał od siebie takiej możliwości. To były tylko chwile, kilka zdjęć w momentach radości ze zdobytych medali. Poza tym - Ireen miała już chłopaka. A wcześniej dziewczynę, ale to nie grało w zasadzie roli. Nie chciał ani myśleć o tym, że czas spędzony z przyjaciółką mógłby wpłynąć niekorzystnie na jego związek.
A jednak wpłynął.
         Już wiedział, że przegrał całą sprawę. Lynn oświadczyła mu po ich ostatniej kłótni, że Święta spędzi u rodziców, a nie u niego. Przegrał. To z góry zakładało, że skończyła z nim. Ich związek, choć kilkuletni, nie przetrwał rosyjskiej próby.
Chyba nie powinien się przejmować. Niedawna awantura nie była jego winą, a przynajmniej tak mu się wydawało. To ona zarzuciła mu brak zrozumienia i opieki.
Nie miał czasu. Przecież mijał sezon olimpijski.
A skończyło się na jego ciągłych wyjazdach.
Jest sportowcem. Musi wyjeżdżać.
Kochał ją. Ale ona sama już najprawdopodobniej wybrała. On musiał to przyjąć, nie miał ochoty na kolejną awanturę, nie miał siły, by walczyć.
Jego plany na nic się zdały. Zadzwonił do rodziców i uprzedził, że jednak nie pojawi się z dziewczyną. Pobył chwilę, złożył stosowne wyjaśnienie co do zaistniałej sytuacji i znów zaszył się w swoim domu.
Chyba nie tak czuje się zakochany człowiek po rozstaniu z drugą połówką. Chyba.
Ale czy on w ogóle w tym ich związku czuł się szczerze zakochany? Wolał o tym nie myśleć. Dochodził wtedy do różnych zaskakujących wniosków, a to nie było dobre rozwiązanie.
No i wylądował.
No i cały misterny plan...
      Przetarł dłońmi twarz. Świąteczne spotkanie grupy było ostatnią rzeczą, na którą miał w tamtej chwili ochotę. Ale czuł się zobowiązany i choć na chwilkę musiał się pokazać. Kółeczka wzajemnej adoracji z pewnością nie będą narzekać na brak tematów do rozmów po spotkaniu.
Wygładził koszulę, poprawił włosy. Spryskał się ostrożnie nowymi perfumami. Zabrał kurtkę i wyszedł z mieszkania, uprzednio je zamykając.
***
        Ludzi było całkiem sporo. Słowa zlewały się w bełkotliwy, wrzaskliwy potok i nie sposób było pozbierać swoich myśli. Nie pomagało jej to ani trochę. 
Czuła się za bardzo przytłoczona tym wszystkim. Wzdrygnęła się, słysząc kolejne wyświechtane formułki wielkanocnych życzeń. Nie chciała znać ich szczerości. Ona też musiała w tym brać udział.
W Rosji było inaczej. Lepiej. Szczerzej.
Miała ochotę się rozpłakać. Była sama, bezbronna, nieśmiała. Musiała spędzić Święta wśród obcych ludzi. Bilety do Soczi były drogie, nie było jej stać na powrót do domu i kolejny lot do Holandii.
      Ktoś trącił ją lekko i usłyszała blisko siebie urywek rozmowy. Czasami wolałaby ich nie rozumieć, ale rosyjsko - holenderskie pochodzenie zobowiązywało ją do znajomości języka kraju mamy.
Niderlandy.
Uniosła wzrok. Wysoki Holender patrzyła na nią dziwnie. Po dłuższej chwili niezręcznego zawieszenia wyciągnął ku niej rękę.
- Koen - rzucił nonszalancko. Niepewnie uścisnęła jego dłoń.
- Nadieżda.
    Nie wytrzymał, roześmiał się. Natychmiast cofnęła rękę. Spojrzała na niego, wyraźnie zaskoczona.
- Ślicznie śpiewasz, dziecinko - rzucił i odszedł w stronę swojego trenera; 
Niewiele brakowało, a wpadłaby w histerię. Przymknęła oczy, czując piekące łzy pod powiekami. Drgnęła, gdy ktoś niespodziewanie dotknął jej ramienia.
- Nie przejmuj się nim. On nie miał nic złego na myśli - powiedziała ciemnowłosa kobieta. - Ireen.
- Nadia - na twarzy Rosjanki pojawił się nikły, nieśmiały uśmiech.
 Ireen również się uśmiechnęła. Nadieżda zobaczyła w niej coś niesamowicie ciepłego i silnego, wielką multimedalistkę igrzysk olimpijskich. Wspaniałą kobietę... I być może coś niepokojącego, ale szybko wyrzuciła to z pamięci. 
W końcu odnalazła bratnią duszę.
_________________________________________________
Wróciłam! Przyznam, że nie był to łatwy powrót, ale nie mogłam tego opowiadania zostawić. I cóż... mogę tylko prosić, byście ze mną tutaj wytrwały.
Taka maleńka prośba - zajrzyjcie do bohaterów jeszcze raz - dodałam cytaty, bo nie miałam czasu tego ogarnąć wcześniej.
Pozdrawiam ;)

2 komentarze:

  1. Kochanie, ja chyba wiem co Ty kombinujesz ;)
    Ale na razie nie zdradzę nic a nic. Raz, żeby poczekać i się upewnić, a dwa, żeby ewentualnie nie psuć innym ich podejrzeń.
    My tu jesteśmy, Ty też masz być :D
    :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Koen rozstał się z dziewczyną, a właściwie to ona zakończyła ich związek. Za to Nadia musi się odnaleźć w świecie panczenistów i panczenistek i może pomoże jej w tym Ireen? O co chodziło Koenowi w tym: "Ślicznie śpiewasz, dziecinko" to ja nie wiem..
    No nic, czekam na dalsze rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń